Camino de Santiago

Trzeba przejść by zrozumieć…

Moje pierwsze Camino – pielgrzymka szlakiem św. Jakuba – tak naprawdę zaczęło się od szaleństwa. Od dawna siedziało we mnie marzenie wejścia na ten szlak, szczególnie po obejrzeniu filmu The Way, ale jak to w życiu bywa odkładałem je z każdym rokiem na bliżej nieokreśloną przyszłość, trochę na zasadzie „może kiedyś”. Dopiero w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, przypadkiem w rozmowie przy dobrej kawie wyszło, że jest kilka osób, którym to też chodzi po głowie. Niestety z grona kilku początkowo mocno zmotywowanych osób, zostały tylko dwie: ja i Asia, która obecnie pracuje na misjach w Boliwii.

Szaleństwo…

A skąd szaleństwo? Dla niektórych już przejść pieszo 800 km z plecakiem 15 kg zakrawa na szaleństwo, ale nie w tym jest rzecz. Chyba najlepiej sama Asia zawarła to na swoim blogu: „Wraz z księdzem Piotrem podjęliśmy decyzje, że zaraz po zakończeniu roku formacji, a jeszcze przed naszym wyjazdem na misje idziemy na Camino. Pierwszym krokiem był zakup biletu, próba ogarnięcia rzeczy, których miało być nie za wiele czyli tylko niezbędne. Pierwotnie chcieliśmy zrobić tylko Camino Frances ale… 1 kwietnia zrobiłam żart mojej siostrze i powiedziałam, że kupiłam do niej bilet do Istambułu na 9 lipca… Zanim zdążyłam powiedzieć, że to żart z okazji Prima Aprilis wszyscy już wiedzieli że lecę do Turcji… Tak więc sprawdzając bilety okazało się że loty z Hiszpanii do Istambułu są połowę tańsze, a z Włoch to już tylko 1/3 polskiej ceny… Problem był z powrotem… Tym sposobem wyznaczyliśmy trasę palcem na mapie… 2 czerwca… Warszawa-Paryż-Santiago de Compostella-Barcelona-Rzym-Istambuł-Jerozolima-Ziemia Święta-Katowice…Tak się zaczęła nasza przygoda nasze The Way.” Miało być tylko Camino Frances, a zrobiła się największa pielgrzymka jaka może być do pomyślenia – marzenie wszystkich średniowiecznych chrześcijan: Santiago de Compostela – Rzym – Jerozolima. Szaleństwo!!!

Zakochany po uszy…

Camino to raczej coś dla wolnych strzelców. Wstajesz kiedy chcesz, zatrzymujesz się gdzie chcesz i tyle razy ile chcesz, tam gdzie akurat Ci odpowiada. Idziesz swoim tempem… jednym słowem organizujesz czas jak tylko Ci się podoba. Jeśli tylko chcesz nigdy nie będziesz iść samotnie… ale możesz tez wybrać drogę odludka i samotnika… czy też szukać czegoś pomiędzy w zależności od nastroju…

Camino de Santiago to nie tylko trasa prawie 800 km, styl drogi, to nie tylko piękne widoki, spotkania z ciekawymi ludźmi, czy zmienna pogoda. Camino nie da się opisać w paru czy nawet w parunastu zdaniach. Camino trzeba przejść by zrozumieć, że każdy ma swoją drogę, swoje doświadczenie… Kiedy raz już przejdzie się Camino, zostaje na zawsze w sercu…

Bóg, Kościół, ludzie…

Chyba nigdzie indziej na świecie nie ma takiej różnorodności jak właśnie na Camino. Ludzie z całego świata – a to Japończyk z ogromną apteczką i najnowocześniejszymi lekami podziwiający rzeźbę Buddy stylizowanego na Maryję, a to Koreanka z przenośnym radiem słuchająca progresywnego dance, a to Polak z Kanady którego zaatakowały po drodze świnie, bo miał smaczne jedzenie, czy też Australijczyk który nie mówił po francusku, ale czytał na mszy w tym języku, bo go w to wkopał nadpobudliwy Hiszpan. Sam bym tego nie wymyślił…

Ci różni ludzie potrafili zebrać się na jednej mszy i cieszyć się nią jak dzieci. Pamiętam taki dzień, gdzie mszę odprawiałem po polsku, czytanie pierwsze było po włosku, drugie po hiszpańsku, kazanie musiałem powiedzieć po angielsku, które od razu było tłumaczone na węgierski – jednym słowem powszechność pełną gębą 🙂

A co Boga to już każdy znajduje go sam… albo po prostu idzie obok… bo każdy ma inną z nim relację, problemy z Nim związane i radości… Tutaj nie ma gotowych recept, łatwych skrótów… jest tylko droga szukania Go…

Co zostało?

Nie da się chyba wykorzenić Camino z serca. Wychodzi się innym. Kto raz przeszedł, przepadł jak kamień w wodę… Ja wiem, że przepadłem już całkiem i będę tam wracał kiedy tylko się da…

Po bardziej szczegółową relację odsyłam na blog Asi, pisze dużo ciekawiej i obszerniej niż ja, więc zachęcam do zerknięcia. Link poniżej.

http://joannasliwinska.sosnowiec.pl/index.php/profil/camino-de-santiago

To jeszcze nie koniec. Jestem już po trzech Camino (Frances, San Salvador i Primitivo). Wiem że następne czeka. Które to jeszcze nie mam pojęcia… Może to na koniec świata…