Czemu żaby sam nie wiem … takie mam jakieś dziwne skojarzenia. Po kilku latach pobytu w Czadzie już czasami przestałem pytać czemu coś mi się kojarzy z czymś innym. Być może żaby dlatego ze wieczorami wielkie wypchane ropuchy, w momencie kiedy zapada zmrok i pojawia się światło na werandzie misji i w moim pokoju, przyskakują sobie na skraj i zaglądają mi do środka przez moskitierę w drzwiach co takiego tam porabiam… obecnie jest ich dosyć dużo… (gdyby ktoś się zastanawiał jak to, dlaczego tak, to odsyłam do wpisu o insektach tutaj i kończę tylko stwierdzeniem że taki tutaj mamy klimat).

Czarna fotosynteza

Ale wracając do tematu. Wychodzę sobie rześko z pokoju z samego rana. Zimno tak, że nie powstydziłby się Shackleton podczas swojej wyprawy na Antarktykę, oczywiście na te standardy tutaj… i widzę jak dwóch czarnych osobników (mój kucharz i sekretarz) stoi twardo z twarzami skierowanymi na słońce… stoją bez ruchu… oczy zamknięte… obok nich nasz oficjalny misyjny pies… też w plamie słońca, na piasku, zwinięty w kłębek… i ja tak patrzę … a oni tak stoją… zatrzymałem się i dalej patrzę… a oni dalej nic… dalej tak sobie stoją i nic nie mówią… w tym właśnie momencie cała ich egzystencja nastawiona jest na stanie z twarzą w stronę słońca i tyle…

Nic… czekam dalej… patrzę… dziwne… rozglądam się na prawo i lewo na werandzie budynku misji czy ktoś może to jeszcze zauważył, ale kurde widzę ze tylko mnie to dziwi… w końcu zniecierpliwiłem się czekaniem, wiec robię to co każdy biały 🙂 i krzyczę:

– heeeeejj … WTF?

Na spokojnie otwarli oczy … powoli odwrócili głowy w moją stronę i ze spokojem odpowiedzieli:

– Pere, grzejemy się na słońcu bo jest zimno… (jak jakieś zaskrońce 🙂 )
– Aha… no to w takim razie ok…

Kilka słów wyjaśnienia dla tych co nie mieszkają tutaj odnośnie do klimatu 🙂 Obecnie w Czadzie mamy porę w której są duże wahania temperatury między dniem i nocą. Jest to pora sucha i zimna. W ciągu dnia temperatura waha się w przedziale 35-40+ stopni, a w nocy spada momentalnie do 15 stopni. Niby niewiele teoretycznie, ale w praktyce i odczuwalnie oznacza to że ja chodzę w polarze z samego rana… a jeśli Polak tutaj musi zakładać polar żeby z rana przeżyć, to możecie sobie wyobrazić jak cierpią Czadyjczycy, którzy zakitrani w płaszcze, koce, kilka warstw ubrań, rękawiczki (tak w Czadzie ludzie noszą rękawiczki) i czapki na uszy, nie do końca dobrze ogarniają sytuację. Dodatkowo jest tak sucho, że skóra pęka na palcach i łuszczy się na rękach, pojawiają się takie czerwone bąble pod skórą i staje się ona bardzo delikatna. Jeśli nie smaruje się jej kilka razy w ciągu dnia, to zaczyna schodzić, albo powstaną rany na dłoniach aż do krwi. Gardło jest po nocy jak skarucha, a w nosie gdyby komuś zachciało się dłubać to natychmiast pojawiają się krwawienia. Welcome to Chad 🙂

Rozgrzane pośladki w Bogomoro

Kiedy byłem pierwszy raz z noclegiem na jednej z wiosek misji – Bogomoro, złapał mnie ten czadyjski chłód. Spałem w środku w samochodzie, bo jednak na zewnątrz za dużo psów w nocy się pałętało po okolicy, więc nie chciałem się obudzić bez jakiejś części mojego ciała… Gdzieś o czwartej nad ranem obudził mnie nieziemski chłód. Jako że spotykałem się pierwszy raz z tym zjawiskiem, nie miałem ze sobą żadnego ciepłego ubrania. Sen dosyć szybko powiedział mi “do widzenia” a ja zacząłem chodzić w kółko, żeby się coś ogrzać. Ale niewiele to pomogło. Dopiero kilku Czadyjczyków, którzy postanowili spać obok samochodu, żeby mnie nie zostawić samego, zaczęło szukać suchych liści i łodyg które odpadły od okolicznych palm. Udało się utrzymać w ten sposób ogień przez godzinę, co pozwoliło ogrzać pośladki wszystkim w kółeczku wokół ogniska. (BTW taki mały wniosek wtedy mi się nasunął. Jak jest ciepło w pośladki to jest ciepło wszędzie 🙂 . A może być ciepło wszędzie a nie w pośladki, to wtedy wcale nie jest ciepło 🙂 ważne tylko żeby cztery litery nigdy nie zmarzły – taki wniosek zapisany w kajeciku początkującego misjonarza 🙂

Poniżej zdjęcia z tego feralnego wyjazdu