Niedługo po moim przyjeździe do Czadu bardzo szybko uświadomiłem sobie, widząc jak się mają sprawy na mojej misji w Bousso, że będę musiał rozstać się w dosyć drastyczny sposób z przywiązaniem do przeżywania Świąt tak jak w kraju rodzinnym. W Czadzie, który jest krajem w większości muzułmańskim, w ogóle nie czuć tej atmosfery, jaka jest chociażby w Polsce. Dodatkowo chrześcijaństwo jest tutaj dopiero od 70 lat, ze swoimi wzlotami i upadkami, więc nie wykształciły się jeszcze tradycje które nam przychodzi obchodzić naturalnie.

Czad jest ponadto krajem pustynnym, więc konia z rzędem temu kto znajdzie tutaj drzewo które przypomina choćby choinkę czy jakiegoś iglaka… co najwyżej jakieś krzaki i palmy. A gdyby nawet było jakieś drzewko przypominające choinkę to i tak nie wolno go wyciąć. Z prostego względu – jest zakaz wycinania żywych drzew. Trzeba mieć specjalne pozwolenia policji leśnej, która czuwa nad tym, aby nie wycinać tych drzew które rosną, choćby najmniejszych. Jest ich mało, a te które są, mają zatrzymać napór pustyni, której piaski z roku na rok zajmują coraz większe połacie terenu.

Może to wszystko trochę smutnie brzmi, ale mimo wszystko jednak święta Bożego Narodzenia to dla ludzi tutaj czas radości z narodzenia Jezusa. Mimo że nie ma bogatych tradycji obchodzenia tej uroczystości, dzieci nie ubierają choinki czy nie czekają radośnie na pierwszą gwiazdkę to jednak istota jest zachowana.


Prezenty?

Chrześcijanie tutaj są bardzo biedni. Czasami nie mają nawet pieniędzy na to żeby kupić sobie buty do chodzenia, a co dopiero myśleć o większych prezentach. Większość dzieci spożywa tylko jeden pełny posiłek w ciągu dnia. Można by sobie wyobrazić co by się działo z choinką, gdyby pojawiła się w kościele a na niej znalazły się słodycze czy pod nią prezenty. Pewnie nie przetrwała by ona naporu dzieci i została stratowana w poszukiwaniu czegoś słodkiego. Jedynie na misji z okazji świąt Bożego Narodzenia dzieci mogą liczyć na jakieś słodycze. Kiedy przychodzą po odprawionej mszy św. i ładnie złożą misjonarzowi życzenia to wtedy otrzymują maleńki prezent w postaci kilku łakoci. Trzeba też przyznać, że pojawia się też taka mała tradycja, że z okazji świąt, rodzice kupują lub szyją swoim dzieciom ubrania… jak to tutaj bywa wielokolorowe.

Św. Mikołaj?

Kiedyś będąc w Polsce dzieci dopytywały się mnie jak to jest ze świętym Mikołajem. Bo podobno odwiedza wszystkie dzieci i na pewno w szkołach nawet w Czadzie jest ta tradycja. Niestety musiałem rozwiać ich pojęcie o afrykańskim Mikołaju. Wyobraźcie sobie że mamy już grudzień, a w niektórych szkołach jeszcze nie zaczęła się normalna nauka. Wielu nauczycieli jeszcze nie przyszło do pracy, pracują w polu, więc dzieci albo mają wolne, albo uczą się tylko jednego czy dwóch przedmiotów. W takich warunkach ciężko czasami myśleć o prezentach świątecznych, bo też i kto by je miał przynieść. Niestety Święty Mikołaj nie jest tutaj znany. Być może gdzieś utknął swoimi saniami w piaskach Sahary, jadąc akurat do Czadu 😉 a renifery z braku wody nie mają siły dalej podróżować 😉

oczekiwania vs rzeczywistość


Życzenia

Kiedy przychodzi dzień Narodzenia Jezusa to najczęściej słyszanym zdaniem na drogach i w domach jest Joyeux Noel!!! Radosnych Świąt!!! Tak pozdrawiają się przyjaciele i znajomi. Tak dzielą się radością chrześcijanie. To są słowa które słyszy się tutaj w Boże Narodzenie i jeszcze chwilkę po nim. Każdy każdemu chce tego życzyć. Ludzie nie przepuszczają żadnej okazji, aby mimo swojej biedy, odwiedzać się wzajemnie i podzielić radością z narodzin Jezusa. Opłatków niestety nie ma, bo nie ma i chleba… być może dlatego ta tradycja tutaj się nie pojawiła.

Rodzime tradycje

Mimo, że wcześniej napisałem, że bardzo ciężko w Czadzie z tradycjami świątecznymi takimi jak w Polsce, to jednak trzeba powiedzieć, że taką tradycją tutaj jest wizyta wszystkich w żłóbku. W dzień Bożego Narodzenia, każdy kto jest w kościele podchodzi do małego Jezusa w szopce, która od momentu przyjazdu misjonarzy z Polski jest dosyć duża i na swój sposób stara się oddać cześć Małemu Jezusowi. Jest to czas tańców i wielkiej radości. Każdy przynosi to co ma. Jedni niosą cukierki, które zakupili na tę okazję, inni Coca Colę, jeszcze inni proso czy sorgo, orzeszki ziemne, wodę do picia czy nawet jajka. Zdarzała się nawet benzyna czy oliwa do lampy albo cukier i herbata czy gołębie na rosołek. Rzeczy bardzo praktyczne w każdym domu 😉 Ludzie chcą tak jak mędrcy ze wschodu ofiarować coś Jezusowi. Nie mają może złota, ale to co przynoszą wypływa z ich serca. Tradycją jest tutaj bowiem, że kiedy jakaś kobieta urodzi dziecko, to zaraz przychodzą sąsiedzi czy znajomi z gratulacjami oraz z małymi praktycznymi podarunkami dla matki. Przyjść i nic nie przynieść jest traktowane jak brak wychowania, a czasami nawet obraza.


Pasterka i kolędy

Na pasterce w świątyni są tłumy. Potem kiedy świętowanie w kościele się skończy cała radość przenosi się do wioski. Tańce i śpiewy przy akompaniamencie tam-tamów trwają zazwyczaj do rana i na drugi dzień na porannej mszy świętej można zobaczyć na zbielałych czarnych twarzach moich parafian poziom ich zmęczenia. Kolęd lokalnych niestety nie ma wiele. Te które śpiewają w kościele są w wersji francuskiej, ale to nie przeszkadza ludziom improwizować w śpiewie. Mają do tego wielki talent. Potrafią dosłownie na każdy temat, od tak, z marszu, wymyślić tekst i go zaśpiewać. Nie inaczej jest z narodzinami Jezusa.

Wigilijny stół?

Znajomi nie tak dawno zapytali mnie jakie potrawy na wigilijnym stole mają moi parafianie. Niestety ku ich zdziwieniu odpowiedziałem im że nie ma wigilijnego stołu bo moi parafianie nie posiadają nawet stołów w domach. Wigilia jeśli chodzi o to co można znaleźć do jedzenia nie odbiega od żadnego innego dnia w roku. Czasami dla ludzi to jest tylko jeden posiłek w ciągu dnia. Zazwyczaj wieczorem zbierają się wszyscy wokół „boula” z sosem (boule – w jednym wielkim skrócie taka duża kluska bez smaku 😉 . Jest to ich codzienna potrawa przygotowywana z mąki z prosa, a do tego sos – czasami z kawałkami mięsa czy ryby. Osobno posiłek jedzą mężczyźni, osobno kobiety… a na samym końcu z tego co zostanie dzieci. Jeżeli ktoś ma na tyle pieniędzy, żeby sobie pozwolić na zakup cukru przygotowują jeszcze „czaj” – niesamowicie słodka herbata z dodatkiem ziół. Może to wszystko odbiega od naszego wyobrażenia suto zastawionego wigilijnego stołu, ale cóż… tutaj ludzie nie mają nawet stołu. Posiłek spożywają na ziemi.

oczekiwania vs rzeczywistość


Wdzięczność

Dopiero tutaj zdaję sobie sprawę jak wielkim darem dla nas w Polsce są nasze rodzime tradycje. Kolędy które zadomowiły się od stuleci w naszych rodzinach; stół wigilijny, który jest wyrazem tego jak bardzo jesteśmy bogaci i gościnni; opłatek, który kończy wszystkie spory; czas dla rodziny i przyjaciół; choinka bogato przyozdobiona i zjawiskowe szopki w polskich kościołach. Tutaj tego nie ma. A kiedy czegoś nie ma to tym bardziej docenia się to co było. Umiejcie docenić to co macie. W Czadzie na misji w Bousso dopiero zaczynamy naszą przygodę z budowaniem tradycji Bożonarodzeniowych.

oczekiwania vs rzeczywistość