Od razu przepraszam że zacznę od kibla … ale jakoś tak mnie naszło siedząc na oderwanej desce klozetowej a tym samym jak łatwo sobie wyobrazić… jeżdżąc jak narciarz po stoku… ale zacznijmy od początku… później będzie trochę głębiej 🙂

Po przyjeździe już jakiś czas temu z wakacji… idąc do ubikacji… (tak, tak… misjonarze też muszą chodzić do ubikacji co jakiś czas…) zauważyłem że jakimś dziwnym trafem zniknęły dwa bolce mocujące deskę klozetową do sedesu… jak to się stało, gdzie one zniknęły… jak? … do tej pory pozostaje tajemnicą… fakt faktem zniknęły… Jest to mimo wszystko pewna niedogodność, chyba że ktoś trenuje slalom gigant przed sezonem zimowym. Tak czy inaczej zacząłem się zastanawiać… Czy komuś oprócz mnie to będzie przeszkadzało? … Poczekam … zobaczę… jest jeszcze przecież dwóch Czadyjczyków ze mną tutaj, więc może któryś zauważy tę niedogodność…

Mijają tygodnie a tu nic. Nikt nic nie zauważył. Po prostu chłopaki pogodzili się z danym faktem i przyzwyczaili do tego, że trenują każdego ranka narciarstwo alpejskie przy tak przyziemnej czynności jak korzystanie z ubikacji… Ja jednak nie wytrzymałem i w końcu dostrugałem te dwa brakujące bolce…

Czemu akurat takie przemyślenia… Bo w Czadzie jakoś wszystko funkcjonuje tak jak w piosence Elektrycznych gitar “Przewróciło się”:

Przewróciło się niech leży, cały luksus polega na tym
że nie muszę go podnosić, będę się potykał czasem,
będę się czasem potykał, ale nie muszę sprzątać

Kolejne przykłady… Idę obok kościoła a tam drabina. Jak ktoś ją przyniósł z magazynu kiedy były prace tak teraz skoro nikt nie nakazał to została na miejscu i przesiedziała całą porę deszczową. Nikt nie wpadł na pomysł że może skoro drewniana to trzeba by schować żeby po niej deszcz nie padał i nie zgniła czy termity nie zjadły.

Coś wylało się nie szkodzi, zanim stęchnie to długo jeszcze
ja w tym czasie trochę pośpię, tym bezruchem się napieszczę
napieszczę się tym bezruchem potem otworzę okna

W Bousso jest problem z tym, że nie ma wielu traktorów do pomocy w pracach polowych… znaczy się jest kilkadziesiąt ale wszystkie zepsute… czemu nic nie działa? Bo… zepsuło się niech stoi… może się kiedyś naprawi… czekamy na nowe traktory… taka tutaj mentalność, która czasami białego człowieka przyprawia o palpitacje serca…

Jadąc drogą do stolicy co jakiś czas można zauważyć na poboczu zepsute ciężarówki. Ich stan jest różny. Od kompletnych złomów, gdzie została tylko blacha i nawet guma z kół już dawno rozpadła się od słońca, aż po całkiem dobrze wyglądające i rokujące do naprawy. Tylko że skoro się zepsuło, to zostawiamy, bo to trochę pracy i pomyślunku będzie wymagało jak to ogarnąć logistycznie… albo chociaż posprzątać…

Ostatni już przykład… Jedna wspólnota otrzymała studnię, którą wybudowała im międzynarodowa fundacja charytatywna. Dostali za darmo, ale za jakiś czas jak to bywa studnia głębinowa się zepsuła. Pewnie to była jakaś drobna rzecz. Ale ludzie stwierdzili że skoro zepsuło się to nie działa 🙂 … w sumie to ich nic nie kosztowało, więc zamiast naprawić studnię zaraz koło ich domów, to do tej pory chodzą 3 kilometry po wodę do dołu z błotem.

Jakotako, majsterklepka, jakoś-to-będzie… rozleciały się drzwi od kaplicy – jakoś to będzie; zawalił się mur – nic się nie stało; zepsuł się prom i nie można nikogo przeprawić przez rzekę – to nie nasz problem… od deski klozetowej aż do najwyższych stanowisk w państwie tutaj tak to funkcjonuje 😉 witamy w Czadzie 😉

A tu już oryginalna wersja do posłuchania...