Początek lutego minął pod znakiem wizyty biskupa siedleckiego na naszej misji. Ks. bp. Kazimierz Gurda chciał zobaczyć warunki pracy swojego misjonarza ks. Stanisława, a przy okazji zobaczyć trochę Afryki, i tak też i ja zostałem wciągnięty w orbitę całej wizyty. Zamiast może opisywać co się działo … poniżej fotorelacja z całego tygodnia przywitań, powitań, odwiedzin, wyjazdów, wspólnych dni w brusie i poznawania warunków i tradycji lokalnych. Jak już dorwałem się do aparatu, to tak to się właśnie skończyło… masą zdjęc… zatem enjoy 😛

Od samego początku na powitanie przyszły tłumy, nad brzegiem rzeki pojawili się tancerze, dzieci, młodzi, starsi, grupy iwspólnoty  parafialne, notable wszelkiego rodzaju i maści, katechiści, nauczyciele, policjanci, chrześcijanie ale i muzułmanie też… Było przecinanie wstęgi, wypuszczanie białych gołębi, konwojowanie biskupa na cztery samochody (w sumie to nawet nie wiem skąd one się tam wzięły) i masa radości…

Punktem kulminacyjnym całej wizyty była msza niedzielna… Zawsze to ogromne wydarzenie skoro szef szefa przyjechał, i to jeszcze biały, to trzeba się pojawić…

Zakres tego co parafianie przynieśli w procesji z darami był naprawdę szeroki… Począwszy od sałaty, orzeszków, prosa, sorga, cukierków karmelowych, jajek, Coca Coli, kur i kogutów, gołębi, kaczek, kóz, siekier do obrony ;), kalebasów, piwa i sam nie wiem co jeszcze… Dobrze, że dzieci nie przynieśli 😉

Nie zabrakło też prezentacji tańców tradycyjnych… Ogólnie to wszyscy tutaj tańczą: stary, młody, trzeźwy, pijany, słaby, silny, kobieta, mężczyzna, dzieci… aż nawet trzyletnie dziecko raz wyrwało się do tańca i nawet mu to dosyć dobrze szło…

Gdziekolwiek pojawiał się biskup zawsze przyjmowano go z radością… Nawet siedemdziesięcioletnie babeczki wywijały w tańcu kuperkami i tak żwawo angażowały się ramionami że zapominały o wszystkim…

Nie mogło zabraknąć oczywiście wizyty na niektórych wioskach, w końcu misja w Bousso to 90% brus i wioski o ktorych nikt nie słyszał, a tym bardziej nie postawił tam stopy…

Tak to się w końcu wszystko skończyło… Oczywiście nie obyło się bez przygód jak zmienianie koła gdzieś nigdzie w brusie, spotkanie ze słoniem, zepsuty samochód, wystraszeni policjanci itd. itp. ale to już inne historie…