Przyzwyczaiłem się już, że nie ma tutaj dobrego internetu, ba, że nie ma tutaj czasami w ogóle internetu. Na początku dostawałem nerwicy, nie mogąc wysłać nawet najprostszej wiadomosci. Potem jakoś już stopniowo, powoli, krok za krokiem, wchodziłem w pełzający, oszczędny tryb funkcjonowania, który niesie za sobą wykształcenie zmysłu cierpliwości, a z czasem po prostu wegetowania, z tępym wzrokiem wpatrzonym w pasek ładowania strony. Z czasem jednak nawet mi brewka nie drgnęła, gdy odcinali internet nawet ten prymitywny.
Początkowo kiedy znajomy podesłał mi skan transferów ktore ma na światłowodach, to mi troszkę szczęka opadła. Internet tysiąc razy lepszy niż mój tutaj…a dokładnie jak policzyłem ok. 12 800 razy lepszy (słownie dwanaście tysięcy osiemset!!!). No ale cóż… Afryka, Czad, sam środek niczego, gdzie nawet wrony nie mają sił żeby zawrócić, a pies już dawno zdechł i został tylko łańcuch, który szczeka…
Na chwilę obecną już od ponad tygodnia nie ma internetu. Początkowo przez zamieszki w stolicy rząd zablokował komunikatory Messenger, Viber, Facebook itd.Wiec niewiele da się popisać z ludźmi. Działa, chociaż wolno, przeglądanie stron i poczta, ale żeby coś wysłać to jest już problem. Tak więc wyglada rzeczywistość na chwilę obecną i niewiele też mogę wrzucić na stronę. Jesli do kogoś się nie odzywam, to raczej trzeba uzbroić sie w cierpliwość, dopóki czegoś tutaj nie odblokują… Dobrze, że chociaż udało sie wrzucić ten wpis…
Kiedy cokolwiek wróci do normy tego nikt na razie nie wie. Może po prostu wyłączyli raz internet, zablokowali niektóre serwisy i po prostu zapomnieli. Wcale bym się nie zdziwił. Czekać tylko, aż któryś z odpowiedzialnych, może jakimś cudem sobie przypomni, że przecież ktoś kiedyś pewnego dnia coś tutaj chyba wyłączył… wiec może by tak teraz włączyć? Tylko co?
C’est la vie qu’on trouve ici… 😉