Ostatni czas chyba wszędzie upłynął w zabieganiu. Kończący się powoli czas wielkiego postu, rekolekcje, przygotowania Wielkiego Tygodnia, Niedziela Palmowa… U mnie jeszcze przy okazji nie było internetu… Znaczy się był, ale tylko w jedną stronę… Mogłem odbierać, ale już niewiele wysyłać. Śledziłem więc przyozdobione palmy na Facebooku na poświęcenie w ostatnią niedzielę w Polsce, spotkania młodzieży w diecezjach, kolorowe celebracje w Ameryce Południowej u znajomych misjonarzy, nawet wiadomości dochodzące z Afryki, można powiedzieć tuż zza miedzy… Przyszedł teraz trochę czas, żeby podzielić się tym co zdarzyło się u mnie na misji…

Niedziela Palmowa upłynęła pod znakiem inscenizacji męki Pańskiej w kościele. Co prawda była procesja z prawdziwymi liśćmi palmowymi, wszędzie kolorowo, tłocznie, głośno, śpiewająco i radośnie. Troszkę tylko nosa trzeba było przytykać co jakiś czas, bo przy takich wydarzeniach, kiedy połączymy ogrom ludzi, niesamowity upał, taniec, zamkniętą w końcu przestrzeń i brak antyperspirantów to za Chiny Ludowe nie wyjdzie nam zapach lawendy, który mógłby delikatnie drażnić wyczulony nos… zamiast tego było… zresztą dośpiewajcie sobie sami… 😉

Mimo gęstej atmosfery odbyła się inscenizacja męki Pańskiej podczas mszy. Lektor oczywiście czytał cały zapis według Ewangelii, ale były dodatki, i to właśnie one dodawały wszystkiemu kolorytu. Bo można powiedzieć, że tutaj bardzo konkretnie i dosłownie podchodzą do tego, co jest zapisane w Biblii.

Przejdźmy do szczegółów…

Tak więc Apostołowie wraz z Jezusem wcinali prawdziwe kawałki chleba podczas ostatniej wieczerzy, aż naprawdę najedli się do syta i nawet okruchów na stole nie zostało. W momencie zdrady w ogrodzie Oliwnym Judasz całował Jezusa bardzo konkretnie… a jak… żeby wszyscy nie mieli wątpliwości jak zdradził. Oczywiście od razu do Pana Jezusa przypadli żołnierze (oczywiście z karabinami ;), którzy tak mu ręce wykręcili i naprawdę związali, że na twarzy grającego można było zobaczyć prawdziwy grymas bólu, bo chyba krew przestała dopływać do ramion. Potem sąd u Piłata, który obmywał ręce, że aż woda chlustała na prawo i lewo. Wycie Piotra na cały kościół,że aż uszy cierpły. Następnie żal Judasza, który rzucił całą garść drobnych pieniędzy arcykapłanom, był tak przejmujący, bo kiedy pieniądze wypadły na posadzkę to jeszcze kilka dobrych chwil odbijały się od niej brzęcząc niemiłosiernie. W końcu Judasz pobiegł i zwiesił się na trzecim filarze kościoła z prawej strony, że aż sznurek zabrzęczał jak napięta cięciwa – do tej pory nie wiem jak to zrobił 🙂 … Kiedy przyszedł czas na biczowanie Jezusa naprawdę się zdziwiłem, bo nie było żadnego udawania. Lali Jezusa niemiłosiernie długimi, grubymi sznurkami, ale aktor nawet słowem nie pisnął… Tylko po twarzy było widać jak wymagająca jest to rola… Rzeczywiście dostał prawdziwe manto ku uciesze tłumu. Dostało się też przy okazji Barabaszowi ze trzy baty przez plecy. W końcu samo ukrzyżowanie z prawdziwymi gwoździami wbijanymi w krzyż. Aż w końcu czterech chłopa wzięło ciało Jezusa i z problemami, bo zataczali się dosyć konkretnie w drodze nie mogąc poradzić sobie z ciężarem, ale w końcu złożyli Jezusa do grobu i…. przykryli ławką do siedzenia przeżartą przez termity…

Taki trochę koloryt i tutejsza twórczość ludowa, ale mimo wszystko bardzo przejmująca inscenizacja.

Jak sami widzicie zdjęcia poniżej niesamowicie rozmazane. To nie jest zamierzone. Po prostu dałem zadanie robienia zdjęc jednemu lektorowi. Jego skuteczność zrobienia dobrego zdjęcia sięgnęła pułapu 3%. 😀