Powoli uspokoiła się świąteczna bieganina. Niektórzy w Polsce odstawiają już na bok zażywanie leków na lepsze trawienie, podratowanie wątroby czy też zaczynają szukać diety i ćwiczeń jak zgubić kilogramy, które nagromadziły się jakimś dziwnym i niezrozumiały cudem przez Święta 🙂 Dla mnie jest trochę okazja żeby podsumować czas Adwentu i świąt Bożego Narodzenia tutaj.
Wyobraźcie sobie Święta i Adwent, który tak naprawdę niewiele różni się od zwyczajnych dni w ciągu roku. Brakuje atmosfery wielkiego oczekiwania, po której może eksplodować radość związana narodzinami Zbawiciela. Patrząc na dziesiątki wiosek, które tworzą misję na której jestem, można stwierdzić, że są miejsca na ziemi gdzie ten czas jest przeżywany w bardzo, ale to w bardzo ubogi sposób, bo nawet posiłek nie różni się od tego, co każdego zwyczajnego dnia jest w domu. Tak króciutko można by scharakteryzować obecną atmosferę wśród ludzi na mojej misji w Bousso w Czadzie.
Adwent – czas zbiorów
Nie ma się też temu co dziwić, ani rozdzierać szat, bo Kościół tutaj jest bardzo młody – ma raptem 60 lat. Nie zakorzeniło się jeszcze dobrze w mentalności tutejszych ludzi przeżywanie chrześcijańskie tego czasu, a co dopiero mówić o śladach w ich kulturze i zwyczajach. Adwent mimo wszystko nie jest czymś niezwykłym. Dla Czadyjczyków jest to czas kończenia zbiorów na polach, trzeba wszystko dopiąć na ostatni guzik, żeby dzikie zwierzęta czy też pasterze ze swoimi stadami nie zniszczyli plonów. W sferze materialnej jest więc to dla nich czas podziękowania Panu Bogu za zbiory, a w sferze duchowej namacalnego zaangażowania się w katechezę i przygotowanie do chrztu oraz innych sakramentów. Samo to przygotowanie kończy się Świętami Wielkanocnymi więc to te święta są przez nich głębiej zrozumiałe.
Boże Narodzenie
Narodzenie Jezusa jest czymś troszkę zaniedbanym. Nawet na zewnątrz przyroda praktycznie nic się nie zmienia, wyznaczając choćby tak symbolicznie, jakiś nowy niezwykły okres w ciągu roku. Takie więc tradycje jak mocne adwentowe oczekiwanie, choinka, wieczerza wigilijna czy ogromna radość płynąca betlejemskiej stajenki, niejednokrotnie rozkwitają tylko w głowach polskich misjonarzy, którzy tu pracują. Chrześcijaństwo powoli wrasta w ludowe tradycje, a my jako misjonarze oglądamy dopiero tego początki wśród ludzi na piaskach czadyjskiej ziemi.
Oczywiście musieliśmy zrobić jakiś żłóbek i choinkę… bez tego byłaby zupełna już depresja 😀 … Co prawda zwierzęta są trochę egzotyczne, bo są i słonie, które niszczą pola tutejszych ludzi, i hipopotamy, które zagrażają człowiekowi, gdy przekracza rzekę, no i oczywiście nietoperze, które wieczorami latają po kościele podekscytowane jak wściekłe 🙂 … mamy wiec na wpół żywą szopkę 😀
Może i też czasami tej atmosfery świątecznej nie ma aż tak cudownej, ale zdarzają się momenty np. kiedy ludzie zaczynają w kościele tańczyć tak, że aż kurz wzbija się z ziemi w powietrze, to w Polsce takiej radości raczej nie zobaczysz 🙂